I jest tak jak myślałam. Chociaż wolałabym sie mylić. Nie chcialam wierzyć we wszystko co usłyszę. Wolałam podchodzić do wszystkiego z dystansem i w sumie opłaciło mi się to, bo uniknęłam rozczarowania.
Denerwuje mnie wiele rzeczy, o których nie będę tu pisać. Po prostu nie.
Nie cierpię ciągłych zmian, ciągłej zmiany zdania. Nie rozumiem tego. Mówię tak, to to robię. Proste.
Wiem, wiem. Ten post to zlepek słów, które pewni osobnicy będą próbowali brać do siebie. Nie sądzę jednak żeby ktoś wiedział o co mi chodzi. I myślę, że tak będzie lepiej.
A tak z innej beczki; mój blog przeszedł metamorfozę. Zaraz po wklepaniu w wyszukiwarkę magicznego adresu mojego bloga, ujrzeć można Audrey Hepburn. Audrey przy piekarniku, Audrey z książką, Audrey, Audrey... Nie, nagle nie stalam się wielką fanką tej pięknej kobiety ( co może się zmienić w czasie bliżej nieokreślonym). Tylko ta nieżyjąca już modelka, miała w sobie coś wyjątkowego, coś co chcę oglądac za każdym razem gdy otwieram bloga, tak więc jest.
PS. Właśnie powinnam brać sie za naukę.. Taa ;d Zaraz przychodzi Pati ;D w końcu będę mogła z kimś pogadać. A potem będę przepisywać zeszyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz