wtorek, 17 maja 2011

Wszystko stało się szare i bez wyrazu. A z drugiej strony nie dzieje się nic złego. Chyba tego chciałam. Jest... normalnie? Nie, jeszcze nie. I dla mnie długo nie będzie. Moją rzeczywistością stał się stary tom ,, Anny Kareniny", zeszyt do fizyki i kubek wystygłej, gęstej od cukru, ohydnej herbaty. Nie jest to może takie złe. Nastał upragniony spokój. Mój pokój stał się moim azylem. Czasem tylko przybiegnie tu  siostra, a wybiegając zostawi chaos nieuprzątnietych lalek i rysunków. Nikt mi nie przeszkadza, a ja staram się robić to samo.
Wypadek nauczył mnie jednej ważnej rzeczy. Spokoju. A także wykazał, jak postrzegają mnie inni. Wykazał, że KAŻDY myśli o sobie. Ja też. Nie zaprzeczam. Ale  wszyscy  żyją swoimi sprawami, choć niedawno nazywali przyjaciółką, teraz nie mają czasu. No tak. Szkoła, dom, koleżanki. Rozumiem. I naprawdę nie piszę tego z goryczą czy żalem. Nie wymagam wiele. I rozumiem, że każdy chce dla siebie jak najlepiej.
Ja to wszystko rozumiem.
Jest mi też trochę przykro. Ale tylko trochę.
Zazdrość, pycha i nieuzasadniona pewność siebie, zaczęły rzadzić się swoimi prawami. I mają się doskonale.
 Tak musi być. Albo nie. Nie musi. Tak po prostu jest.

Cieszę się ze szczęścia Maliczki.
Cieszę się wizją przyszłych wakacji.
Nie chcę wracać do szkoły. Choć niedawno chciałam. Naprawdę nie chcę. Nie ze względu na naukę. Ale na klasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz