Zanurzając się w oceanie wątpliwości i rozterek, zataczam swoisty krąg. Jestem skazana na wieczną niepewność, związaną łańcuchem wspomnień z kłódką naiwności i ciągle nie znalezionym kluczem. Chęć znalezienia klucza okazała się jednym wielkim niepowodzeniem. Dalsze poszukiwania nie mają sensu, tak więc zaniechałam ich już dawno temu. Klucz gdzieś jest.
Teraz całą sobą, wchłaniam łagodne dźwięki, tragikomiczne słowa uwięzione w piosence.
Przez otwarte okno, wkrada się do pokoju zimne powietrze, odmienione, bo po burzy. Biała firanka zasłania mi miejsce, w którym według astronomicznych przesłanek, powinien znajdowac się bladożółty, niewidoczny prawie, rogalik. Na parapecie, w kolorowych doniczkach, stoją mali żołnierze, uzbrojeni w groźne kolce. Przynajmniej oni nie mają czołgów, karabinów i przedmiotów, którymi walczy się o życie i wolność, jednocześnie zabijając i tej wolności pozbawiając.
Peace, love, empathy.
Respect, ale zajebiście piszesz! *_*
OdpowiedzUsuń