niedziela, 23 stycznia 2011

F**kin perfect

Ten tydzień spędzę na nadrabianiu zaległości sprzed ferii. Chemia, fizyka, matematyka... czyli moje `ukochane` szkolne przedmioty. Muszę jeszcze przepisać zeszyty z całego tygodnia.. Ale dam radę.

Ostatnie dwa wieczory spędziłam na rozmowie z przyjaciółkami i mamą jednej z nich. Bardzo dużo mi to dało. Mogłam wyrzucić z siebie wszystkie myśli i problemy, które zaśmiecały moją głowę. Wieloletnia choroba mamy, jej kłótnie z ojcem, mój żal do niego, to wszystko. Postanowiłam wziąść się za życie. Za naukę. Za rosyjski. I cieszyć się. Cieszyć się z tego, że przeżywam moje najlepsze lata. Lata beztroski. Bez obawy o zapewnienie wyżywienia rodzinie, czy zapłatę rachunków. Teraz moim największym problemem, jak powiedziała mama A. , jest to, że jakiś chłopak nie chce ze mną być. Kiedyś będę się z tego śmiać. Pewnie ma rację. Na pewno.

W sumię myślę, że jest dobrze tak jak jest. Nie potrzebuje zmian. Ewentualnie jednej: zostać optymistką. To trudne, ale spróbuję.

Najgorsze jest to, że brak mi motywacji do czegokolwiek. Nie dążę do niczego konkretnego. Potrzebuję czegoś takiego, bo czuję się  pusto.

Wszyscy oczekują ode mnie tej pieprzonej perfekcji, jednocześnie powtarzając, że nikt nie jest idealny. Cholerni hipokryci. Za słabe oceny, za mało tego, za dużo tamtego. ,, Za mało mówisz". ,, Jesteś obojętna". ,, Nic cię nie obchodzi". Obchodzi. Obchodzi mnie zdanie niektórych osób. Obchodzą mnie moje własne wewnętrzne zmiany, które coraz częściej zauważam. Ale nigdy nie będę przecież dość dobra. Perfekcyjna. Idealna. Nawet o tym nie marzę. Doskonałość jest nudna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz