wtorek, 11 stycznia 2011

never say never

Wyciekają wszelkie emocje jak krew z zarzynanego zwierzęcia. Sączą się czerwono-czarne litry zwierzeń, bólu i niespełnionych tęsknot. Rozpryskują się na podłodze i wsiąkają w dywan. Ale nie! Nie znikają! Zasychają i nie da się ich zmazać. i męczą. i dławią, zabarwiając świat na swe zdradzieckie kolory bólu i miłości.
 Zbij to lustro!
Po co ci one?
Zauroczyła cię misternie wykonana rama? 
A może piękno szklanej tafli?
Nie?
To nie to? 
Tylko nie mów, że... Nie! Ty podła masochistko! 
Znów wpatrujesz się w przekrwione oczy?
Bawi cię krew tryskająca spod przygryzanych warg?
Dawno utracona gładkośc policzków jest tak ekscytująca?
A może spływający tusz spod opuchniętych powiek?
 Nie! Proszę! Zbij je! Zbij ten przedmiot bez duszy.
Zgadzasz się? Jak dobrze.
Ale nie! Zostaw odłamki szkła! Popatrz co narobiłaś! 
Wszędzie krew. Daj, opatrzę te ręce. Nie wyrywaj się tak.
Biały opatrunek na opalonych dłoniach.. Spójrz jak dziwnie wygląda..
Wyrzućmy te kawałki lustra.
Wyrzućmy.
No dalej. Rozpleć palce. Tak, dalej. Jeszcze trochę!
O jak łatwo poszło.
Ale nie płacz. Nie tęsknij za bólem.
Nie! To nie jedyne co ci pozostało!
Teraz śpij.
Tak właśnie.
Śpij. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz